top of page

Opowieść Tomka

Zaktualizowano: 27 cze 2019


Urodziłem się w Poznaniu i do dziś uważam, że to najpiękniejsze miasto na świecie. Ale co jest na świecie zmorą mieszkających w miastach? Korki! Nienawidzę stać w korkach. Dlatego po czterdziestce zacząłem szukać miejsca do życia z dala od poznańskiego tłoku. Tak znalazłem Ląd. W szkole nie lubiłem botaniki. Mimo to wybrałem studia na Akademii Rolniczej - Wydział Zootechniczny – byle z dala od roślin! Tak mi się wydawało. Lecz wkrótce wyszło na jaw, że zwierzęta karmi się… roślinami, więc i zootechników pilnie uczono uprawy. Los sprawił, że potem wcale tego nie żałowałem! Ogród mego pierwszego domu w mieście miał raptem 50 metrów kwadratowych – wystarczy! – trawnik pod małą kosiarkę. Kiedy wylądowaliśmy tutaj, wziąłem pod opiekę początkowo 1,5 hektara (potem doszło jeszcze raz tyle :), a do koszenia trawy niezbędny stał się traktorek.

Ziemia szybko rozkochała mnie w sobie. Zaoferowała piękny krajobraz, ale też postawiła zadanie: „Dzięki Tobie ma być tu jeszcze piękniej”. Wziąłem się do roboty - do zmieniania tego skrawka świata.

Od pomysłu do pomysłu i ostatecznie postawiliśmy na lawendę. Nasz Ląd stał się więc Lawendowy, a ja służę plantacji i żonie tym, co wiem o uprawie roślin!

Jako student często wędrowałem po górach. Wtedy planowałem, że jeśli kiedykolwiek wyjadę z Poznania to tylko po to, by właśnie w górach prowadzić schronisko turystyczne lub pensjonat.

A że życie lubi płatać różne figle, jak np. Twardowskiemu w karczmie „Rzym”, tak zabrało się za spełnienie moich młodzieńczych życzeń. I Ląd - oprócz cudnych widoków, bogactwa przyrody i ciekawej historii – miał dla mnie jeszcze inną niespodziankę. Okazało się, że osiedlając się na Nizinie Wielkopolskiej, na brzegu pradoliny Warty, zamieszkałem w górach. Jak to?! Otóż dawni tutejsi mieszkańcy podnieśli rangę licznych, polodowcowych a niemałych wydm, mianując je górami: Rydlowa Góra, Piaskowa Góra, Białe Góry; zaś pobliskie miejscowości to: Polickie Góry, Zagórów czy Wrąbczyn Górski. Pozostało więc tylko spełnić drugą część chłopięcego marzenia – tę o noclegu dla turystów odwiedzających „góry”.

Słowo się rzekło, zakasało rękawy i… pierwszy pokój dla naszych Gości od czerwca jest gotowy – oboje z Gosią zapraszamy!



Post Scriptum

Mam jeszcze jedno młodzieńcze marzenie, które wciąż czeka na realizację: hodowanie owiec :)

W Lawendowym Lądzie jeszcze nie pasie się ani jedna owieczka, ale... przecież wszystko przede mną, przed nami! Może kiedyś...

1 komentarz
Lądowanie w Lądzie
bottom of page